środa, 21 maja 2014

Wyprawa do babci



               We wtorek popołudniu wybrałam się do babci. Przechadzka nie była wcale planowana. Poszłam się przejść z mężem wokół domu, a poszliśmy do babci.
                Mój rehabilitant zalecił mi chodzenie na zewnątrz, jest tam całkiem inne podłoże. To nie to samo co chodzenie w domu, gdzie jest równo. Na zewnątrz trzeba uważać, jak się idzie, jest tam wiele nierówności, są góreczki i dołki.
                A do mojej babci prowadzi najpierw droga kamienista, a później asfaltowa, w sumie w obie strony, czyli ode mnie do babci i od babci do mojego domu 0,5 km.
                Była z nami również moja mama i nasz pies Klusek. Początkowo szedł luzem, bez smyczy, ale kiedy wyszliśmy  na asfalt, trzeba było go wziąć na smycz. On nie potrafi chodzić na smyczy, cały czas ciągnął i się wyrywał.
                Nie braliśmy wózka, jedynie balkonik, na którym można usiąść. Ogólnie podczas całej trasy, tam i z powrotem, miałam tylko 2 odpoczynki – 1 siedząc, 1 stojąc. Chwilę siedziałam też u babci.
                To taka rozgrzewka przed czymś, czego zamierzam dokonać w bliskiej przyszłości, ale na razie nie zdradzę, co to będzie. Jak mi się uda, to wtedy napiszę.

wtorek, 20 maja 2014

Moje życie przed wylewem (część trzecia)




Dodatkowo przed wylewem, jeździłam też  na różne wycieczki z rodziną, zwłaszcza lubiłam chodzić po górach. Dlatego moim celem nie jest chodzenie samo w sobie, ale pójście w góry i wierzę, że kiedyś to nastąpi.
Tutaj na wycieczce w Pieninach.         
Bardejov 

Słowacja
Odrzykoń


Bieszczady 


Rożnów
     Miałam też całkiem niezły głos, jeśli chodzi o śpiewanie. Brałam udział w wielu konkursach i w dużej części z nich zajmowałam 1-sze miejsce.
     Teraz mój głos się zmienił i mogę tylko pomarzyć o ładnym śpiewaniu. Ale, to nie jest takie ważne. Najważniejsze, że żyję oraz, że mam przy sobie osobę, którą kocham, a także która mnie kocha, a ładny głos kiedyś wróci, już troszkę wrócił, bo kiedyś nie mówiłam wcale.








niedziela, 18 maja 2014

Moje życie przed wylewem (część druga)



Oprócz pracy i studiów miałam też czas na przyjemności. Jedną z takich rzeczy, która do nich należała, było tańczenie w zespole tanecznym Escape. Należały do niego same dziewczyny, a jego skład zmieniał się. Najwięcej było w nim 8 dziewczyn, ale ja i moja koleżanka, byłyśmy w nim, od samego początku jego istnienia. To była przyjemność, spotykać się z dziewczynami na próbach, wymyślać nowe układy i ćwiczyć, te które już istniały. Można było poćwiczyć fizycznie i odreagować stres z całego tygodnia.
     Później występowałyśmy na festynach w okolicznych miejscowościach oraz brałyśmy udział w konkursach tanecznych.  Występowałyśmy m.in.: niejednokrotnie na festynach w Harklowej, na Dniach Gminy Skołyszyn w Skołyszynie oraz w Lisowie, na festynach w Jabłonicy, na dniach Jasła, na festynie w Głębokiej, a także w Dębowcu.
     Pod koniec naszego istnienia dołączyły do nas małe dziewczynki i stworzyły grupę Escape Junior Kaczuszki.



Kto mnie znał przed wylewem będzie wiedział, która to ja. A dla pozostałych zagadka – którą dziewczyną jestem?

      Przed wylewem byłam też strażaczką w Ochotniczej Straży Pożarnej w Harklowej. Straż żeńska, pełniła bardziej funkcję reprezentacyjną, ale brałyśmy udział, między innymi na gminnych zawodach w Skołyszynie i zajęłyśmy tam pierwsze miejsce.
Ciąg dalszy nastąpi...