„30 I 43 r.
W duszy mojej odczuwam ogromny ból na widok takiego okropnego zaślepienia i zdziczenia obyczajów bardzo wielu ludzi, zwłaszcza z inteligencji.
O wszystkich i wszystkim się mówi: o zabawach, podróżach, używaniu wszystkiego z przesytem, z obrazą Pana Boga, tylko o Panu naszym ani jednym słówkiem. On jest wyeliminowany z życia rodzinnego i społecznego, On tak niewygodny dla tych dusz nieszczęsnych.
Lekarze, na przykład, to ludzie żyjący jako zwierzęta, to wolnomyśliciele, dla których Jezus nie ma żadnego znaczenia.
Religia to coś o bardzo niskim poziomie kultury, to nie dla uczonych, lecz dla ciemnej masy motłochu. Te szalenie pyszne umysły, ci niezliczeni głupcy, mimo uniwersyteckiego wykształcenia całym pędem lecący w przepaść zatracenia, jeżeli się nie upokorzą i nie przyjmą Jezusa Chrystusa jako celu swego życia, wpadną w przepaść, która ich na wieki pochłonie”.