Ks. Jan
Kaczkowski mówi - „Jestem w dość specyficznej sytuacji – wiadomo, rak – i mnóstwo
ludzi namawia mnie na mniej lub bardziej logiczne zabiegi medyczne, a także na msze o uzdrowienie, do których
podchodzę dość sceptycznie. Dlaczego
sceptycznie? Bo one kojarzą mi się z zaklinaniem rzeczywistości, z tupaniem na Pana Boga, co ociera się
o chęć rozkazywania Mu”.
Te słowa i
to padające z ust księdza są dla mnie bardzo zaskakujące. Sama byłam po
embolizacji na mszy o uzdrowienie i poczułam ciepło w głowie przy położeniu na
niej rąk księdza. Ja tam pojechałam prosić o łaskę, a nie tupać na Pana Boga.
Komuś zależy
na tym, żeby ludzie nie mieli w sobie żadnej nadziei i się łatwo poddawali.
Nazywajmy rzeczy po imieniu – to Szatan.
A dowód na
to, że warto prosić znajdziesz w Piśmie Świętym – kobieta, która nie mogła mieć
dzieci, prosiła Boga o dziecko i urodziła syna.
Warto, więc
prosić, ufać i walczyć, bo ja
gdybym tego nie robiła zapewne leżałabym,
w dalszym ciągu w łóżku.
Pomyśl zatem,
co możesz zdziałać jeśli chcesz.