Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga przestaje także wierzyć w ludzi. Oczywiście widzi drugiego człowieka i wie, że on istnieje, ale dopuszcza wyłącznie do siebie fakt, że on żyje, a nie dopuszcza do siebie tego, że ten człowiek może być dla niego dobry, może coś miłego dla niego zrobić, może mu w czymś pomóc, może się za niego pomodlić, może coś dla niego poświęcić.
Człowiek bez wiary opiera się tylko na rozumie i tylko poprzez rozum chce poznać świat. Sam się zatem bardzo ogranicza, bo wiara dla rozumu jest tym, czym teleskop dla oka – pozwala dostrzec zupełnie nowe światy, które do tej pory były niedostrzegalne. Rozum bez wiary jest zatem niepełny.
Spójrz na niewierzących. Oni wierzą tylko w to, co mogą zobaczyć, nie wierzą w świat niewidzialny, który jest bardzo realny. Czyż w ten sposób sami siebie nie ograniczają? Czyż nie żyją w kałuży, z której nie chcą wychylić głowy, by zobaczyć, że istnieje inny, lepszy świat? Czyż nie budują w tej kałuży urządzeń, dzięki którym zobaczą to, czego nie mogą dostrzec? Czyż tak naprawdę nie mają chorych oczu serca, które pozwalają zobaczyć to, co niewidzialne?
A twoje oczy serca są sprawne?
Ewelina Szot