„ Znam twoje czyny,
że ani zimny, ani gorący nie jesteś.
Obyś był zimny albo gorący!
A tak, skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
chcę cię wyrzucić z mych ust”.
Część zapewne sądzi, że dobrze być gorącym albo letnim, ale wcale tak nie jest. Ten fragment Apokalipsy przedstawia różne sposoby bycia w Kościele.
Gorący człowiek kocha Boga całym sercem. Całe jego życie jest życiem dla Boga: każdy oddech, każdy krok, każda wypowiedziana i niewypowiedziana myśl jest pełna miłości do Stwórcy. Człowiek „gorący” wie, że bez Boga jest niczym, a z Bogiem może wszystko. Potwierdza to całym swoim życiem, które przepełnione jest aktywnością i dynamizmem w ewangelizowaniu.
Człowiek zimny to np. siostry kontemplacyjne, ludzie o zupełnie innych temperamentach, charakterach. To tacy ludzie, których nie widać na zewnątrz, a są bardzo istotni poprzez swoją modlitwę za innych ludzi.
Zarówno człowiek zimny i gorący jest bardzo mocno zaangażowany w byciu z Jezusem.
Człowiek letni jest żaden. Nie ma w nim zaangażowania. Niby chodzi do kościoła, ale nie robi tego, bo kocha Boga i chce być blisko Niego, a raczej robi to trochę z obowiązku. Dużo rzeczy robi na pokaz, żeby przypodobać się ludziom, a nie Bogu. Nie żyje według wszystkich przykazań, tylko według tych, które są dla niego wygodne. Wybiera tylko te zasady, które nie są trudne i kłopotliwe.
Wybierz więc swoją drogę. Bądź zimny albo gorący! Ale nie letni!
Ewelina Szot