piątek, 30 stycznia 2015

Kolejny wylew – szpital w Lublinie – koniec naczyniaka



               8 stycznia rozbolała mnie głowa. Popołudniu pojechałam z mężem do neurologa. Ten stwierdził, że chyba nic mi nie jest, ale prewencyjnie powinnam zrobić tomografię głowy.
               Po tomografii okazało się, że miałam wylew, ale akurat był on w tej części głowy, gdzie już kiedyś miałam operację, znajdowała się tam, więc luka, wobec czego wylew niczego nie uszkodził.
               Przewieziono mnie do szpitala w Rzeszowie, gdzie leżałam 2 tygodnie w nadziei, że to się wchłonie. W międzyczasie przeszłam angiografię, która wykazała, że w mojej głowie jest naczyniak.
              Wtedy dzięki mojemu mężowi, który konsultował moją sprawę z profesorem Trojanowskim, przewieziono mnie do szpitala w Lublinie. Przeprowadzono zabieg embolizacji i naczyniak został unieszkodliwiony.
               Po zabiegu embolizacji, po tygodniu, wyszłam ze szpitala do kliniki rehabilitacji w Tajęcinie, gdzie wczoraj wstałam, czyli przeszłam do pozycji stojącej, pierwszy raz od 3 tygodni, bo wcześniej nie wolno mi było.
               Oto w wielkim skrócie moje ostatnie 3 tygodnie życia.


środa, 28 stycznia 2015

Komunikat




Witam. Chciałam poinformować, że jestem całkowicie wyleczona z naczyniaka. Niecały miesiąc temu miałam wylew i w końcu trafiłam do szpitala w Lublinie. Przyjął mnie profesor Trojanowski. Przeprowadzono embolizację i jestem wolna od naczyniaka. Teraz jestem w ośrodku rehabilitacji w Tajęcinie. Niebawem napiszę coś więcej. Pozdrawiam

wtorek, 6 stycznia 2015

Szansa



                Może piosenka Dody pt. Szansa jest trochę banalna, ale radzę wsłuchać się w słowa. Poniekąd przypomina ona moją historię, oczywiście nie w całości, bo pewne rzeczy się nie zgadzają, ale niektóre tak. Te słowa dają do myślenia, że trzeba docenić to, co się ma.
Często ludzie nie doceniają najprostszych rzeczy, że mogą chodzić, mogą powiedzieć to co chcą, mogą sobie sami zrobić herbatę.
Wyobraźcie sobie, że tracicie te rzeczy, które wydawały wam się podstawą. Ja je straciłam, a teraz odzyskuję i bardzo je doceniam.
To jest dokładnie, jak w przypadku pewnej historii, która została użyta w nauce negocjacji. Otóż pewna rodzina mieszkała bardzo ubogo. Dodatkowo mieli mały dom, a mieszkańców było dużo. Nie wiedząc, co robić w tak ciężkiej sytuacji, udali się do doradcy po radę. On kazał im wprowadzić do domu kury, aby z nimi zamieszkały. Było jeszcze gorzej, więc poszli do niego ponownie. Wtedy on kazał im zamieszkać jeszcze ze świniami. Było fatalnie, więc znów do niego poszli. Tym razem kazał im usunąć świnie i kury z domu i teraz było świetnie.
Z czego wniosek, gdy jest jeszcze gorzej niż źle, i gdy wrócimy do poprzedniego stanu jest świetnie.


Doceniajcie, więc to co macie, bo zawsze może być gorzej.



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Co jest najważniejsze w życiu?



     Co jest w życiu najważniejsze? Niech każdy odpowie sobie na to pytanie. Ja doskonale wiem. To zdrowie i miłość. Moje doświadczenia wskazały mi te wartości. Na pierwszym miejscu nie stoją pieniądze, uważamy tak, zarówno ja i mój mąż. Oczywiście, one wiele ułatwiają, ale nie są najważniejsze.
     Dlatego też nie będziemy się pakować w jakieś kredyty na dom, na 30 lat. Ja wiem, że życie jest kruche i w każdej chwili można je stracić. Chcę pożyć i nie martwić się tym co będzie jutro. Za dużo w życiu przeszłam, żeby teraz pieniądze miałyby być dla mnie najważniejsze.
     Każdy postępuje, tak jak chce, ale czy warto tak gonić za pieniądzem, przesiadywać całe dnie w pracy, zaniedbując rodzinę?
     Nie można mieć wszystkiego, trzeba coś wybrać. Trzeba sobie zadać i odpowiedzieć na pytanie, co jest w życiu najważniejsze. Czy pieniądz, czy coś zupełnie innego?
     Ja nie będę nikogo na siłę przekonywać, że zdrowie i miłość są najważniejsze. Moją historię znacie, a ona powinna dać do myślenia.