Wreszcie
się skończyła – ta obawa, co będzie jutro. Na razie nie mogę się przyzwyczaić do
tej myśli, to jest dla mnie coś nowego. Po tym, jak się dowiedziałam, że jestem
już zdrowa, dziwnie się czuję. Oczywiście cieszę się bardzo, ale jest we mnie
takie dziwne uczucie, bo całe ostatnie 5 lat było poświęcone walce z chorobą, a
teraz koniec walki, tylko rehabilitacja.
Wreszcie
możemy zacząć planować, co będziemy robić za rok, czy za 2 lata. To jest
takie dziwne, bo do tej pory
planowaliśmy tylko najbliższą przyszłość, przeważnie kiedy jechać na
rehabilitację.
Teraz
planuję „spłacać” to, co dostałam. Na początek wycieczki po Polsce do miejsc
świętych – Częstochowa, Wadowice, Licheń, Terespol. A kiedy będę już bardziej
sprawna – Watykan.