Wcześniej pisałam, że 5 marca miałam mieć kontrolną
angiografię w Lublinie, ale z powodu awarii sprzętu kontrola została przełożona
na 18 marca.
Z 18 marca też trzeba było przełożyć kontrolę na 13
kwietnia. 13 kwietnia też konieczne było przełożenie badania. Tym razem termin
wyznaczono mi na 22 czerwca.
Początkowo byłam zła na tak odległy termin, ale po rozmowie
ze znajomym lekarzem, okazało się, że to dobrze, że badanie jest w czerwcu.
Angiografia polega na podaniu kontrastu, którego ja w
styczniu przyjęłam ogromną ilość, a jest to potworne obciążenie dla organizmu.
Na jedno pomaga, ale na inne szkodzi. To jest w pewnym sensie trucizna, dlatego
teraz tak okropnie wypadają mi włosy.
To, że ta kontrola jest w czerwcu, pozwoli mojemu organizmowi
trochę się zregenerować i usunąć choć w części trujące toksyny.
Usunięcie toksyn wcale nie przebiega szybko. Dwa lata temu
byłam u pani gastrolog, pobrała mi krew z palca i były w niej toksyny jeszcze z
2010 roku.
Czyli, jak widzicie czuwał nade mną Anioł Stróż, który nie
pozwolił bym pojechała na kontrolę w marcu, a znacznie później.