Moim
głównym celem jest oczywiście stanięcie na nogi i powrót do sprawności.
Podczas
moich kontaktów z mediami, pytano mnie, jak sobie wyobrażam swoje życie za 10
lat. Ja nie myślę o tym, co będzie za 10 lat, tylko o tym, żebym zaczęła znów
samodzielnie chodzić. To się dla mnie liczy teraz. Nie wiadomo co będzie za 10
lat.
Pytano mnie
też, co bym teraz robiła, gdyby nie wylew. Co ja mam myśleć, co by było gdyby?
Stało się to, co się stało, więc nie mam co myśleć, co było gdybym nie miała
wylewu. Tego się nie da odwrócić. Nikt nie machnie czarodziejską różdżką i
wszystko, co było złe nagle zniknie. To już się stało i skutki wylewu będą
ciążyły na mnie do końca życia.
Ale to nie
jest takie ważne, ważne, że żyję i mam przy sobie ukochaną osobę.
Kiedy już
zacznę chodzić, na pewno pójdę w góry. Nie gdzieś wysoko, bo to inne ciśnienie,
a nie wiadomo jak bym zareagowała na inne ciśnienie, ale góry muszą być.
Gdy zacznę
chodzić, następnym krokiem będzie bieganie. Może w jakimś maratonie wystartuję…
Jak widać,
cel główny jest, trzeba go tylko urzeczywistnić…