Dzień
pierwszy minął szybko, a kolejne jeszcze szybciej.
Zmieniłam
rozkład dnia i teraz co prawda zaczynam o 7.30, ale za to kończę koło 16.00, a
nie tak jak pierwszego dnia – o 19.30, ale dla mnie to dobrze, ja wolę ćwiczyć
rano.
Pracują tu
sami profesjonaliści i dostaję tu niezły wycisk, ale to dobrze, po to tu
przyjechałam.
Pierwsze
zajęcia zaczynam o 7.30, trwają prawie godzinę, ale są chyba najbardziej
męczące. Robię tam takie rzeczy, że mój mąż, który jest ze mną przez pierwszy
tydzień, łapie się za głowę.
Mam też
trening zadaniowy, który przede wszystkim uczy precyzji. Układam np. wieże z małych sześcianów, albo nawlekam koraliki na sznurek.
Mam jeszcze
raz ćwiczenia i lokomat. Chodzenie w lokomacie każdego dnia idzie mi coraz
lepiej.
W planie
mam także masaż podwodny, ale do tej pory go nie miałam, ponieważ po chodzeniu
w lokomacie zrobiły mi się otarcia i nie można ich moczyć dopóki się nie
zagoją. Zamiast tego mam naświetlania lampą i laser, które mają przyśpieszają
gojenie.
Ogólnie
ciężka praca, ale jestem bardzo zadowolona. A oto kilka zdjęć i filmik: