Po wylewie
muszę robić pewne rzeczy, to wyższa konieczność. Wolę nie próbować ich nie
robić, to za duże ryzyko. Pewne rzeczy mam przykazane przez lekarzy i stosuję
się do tych wytycznych.
Po pierwsze,
muszę pić około 2,5 litra płynów dziennie. A gdy jest gorąco, to więcej. Nie
próbuję pić mniej.
Jeśli
chodzi o jedzenie, to nie jem wszystkiego. Nie to, że nie mogę, ale pewne
potrawy nie są mi wskazane. Przykładem mogą tu być rzeczy smażone lub fast
foody.
Kolejną
rzeczą, którą muszę robić codziennie, jest mierzenie ciśnienia. Prawidłowe
ciśnienie zdrowych ludzi, czyli 120/80 jest dla mnie za wysokie. Ja mam
ciśnienie, ok. 100/60 i z takim czuję się dobrze. Rzadko kiedy jestem śpiąca w
ciągu dnia mimo, że piję kawę bezkofeinową. Pogoda też nie działa na mój
nastrój. Czasem ktoś mówi, że jest taka pogoda, że by tylko spał. Ja nie mam
takiego problemu.
Rzeczą,
którą muszę robić każdego dnia, to muszę ćwiczyć. Nie chodzi tu tylko o
ćwiczenia fizyczne, choć one zajmują większość czasu. Chodzi tu także o
ćwiczenia precyzji, ćwiczenia pisania i ćwiczenia logopedyczne.
Weekend mam
luźniejszy, ale to nie znaczy, że mogę od rana do wieczora przeleżeć w łóżku
plackiem. Muszę się trochę poruszać, pochodzić.
Muszę też
dbać o swoją odporność, dlatego codziennie jem tabletki odpornościowe i piję
wodę z miodem. Ewentualne przeziębienie groziłoby leżeniem w łóżku, a na to nie
mogę sobie pozwolić. Muszę się ruszać każdego dnia, a jeśli nie, muszę
przyjmować zastrzyki anty zakrzepowe w brzuch. Przyjmowałam je długi czas po wylewie
i prawdopodobnie od nich porobiły mi się zrosty na jelitach, które trzeba było
usunąć operacyjnie.
Z leków już
wszystkich zeszłam, a wcześniej było ich trochę. Pozostał tylko żel do oka,
który musi być użyty, co godzinę. Tubka żelu wystarczy na tydzień, a jeno
opakowanie żelu kosztuje ok. 20 zł.
Jak widać
tych rzeczy jest sporo. Na pewno jest ich więcej, ale tylko to mi przychodzi do głowy w tej chwili.