Stwierdzenie, którym
zasłaniają się osoby żyjące bez ślubu, w tzw. konkubinacie, że: „po co nam
ślub, przecież to tylko niepotrzebny papierek”, nie jest dla mnie argumentem.
Dla mnie jako osoby głęboko
wierzącej, to jest coś nie do przyjęcia. Przecież to jest przysięga złożona
przed Bogiem, że się nie opuści drugiej osoby, aż do śmierci.
A jeśli już ktoś nie jest
wierzący, są inne argumenty przemawiające za ślubem. Małżeństwo bardzo przydaje
się w życiu codziennym, np. w banku podczas brania kredytu, czy w szpitalu. Chcę
przypomnieć, że przed ślubem, lekarze nie chcieli udzielić informacji Pawłowi o moim
stanie zdrowia, bo przecież „narzeczony to zupełnie obca osoba”. Ciekawe, że
zupełnie obca osoba staje się kimś najbliższym na świecie. Taki paradoks.
Może, więc warto przemyśleć,
czy małżeństwo jest tylko „niepotrzebnym papierkiem”.