niedziela, 15 lutego 2015

Trzeba umieć nieść swój krzyż



Każdy ma jakieś problemy, mniejsze, czy większe. Ja akurat mam takie, jakie mam. Ale czy mam z tego powodu jakieś pretensje, jakieś wyrzuty? Oczywiście, że nie. Może to się wam wydać dziwne, że nie mam pretensji, w końcu ktoś może powiedzieć, że tyle złego doświadczyłam.
Może i dużo, i nikomu nie życzę takich przeżyć, jak moje, ale zawsze było rozwiązanie na każdy problem. Nigdy nie było tak, żeby jakiś mój problem pozostał bez metody do jego rozwiązania.
Istnieje też zapytanie, jaki problem jest ważniejszy. Czy ważniejszy jest problem taki jak mój, czy ważniejszy jest np. problem braku pieniędzy, czy niedogadywania się ze współmałżonkiem? Ja tego nie oceniam, oceńcie to sami. Ale moim zdaniem, to jak porównanie gwoździa do dywanu. W ogóle nie ma porównania. Trzeba się zastanowić, czy istotniejsze są wartości materialne, czy wygranie ze śmiercią i zdobycie nagrody, jaką jest życie?
Większość ludzi ubolewa nad moim losem i żałuje mnie bardzo, ja jednak nie mam pretensji do losu. To prawda, jest ciężko i było ciężko. Bo takie leżenie w łóżku bez ruchu, jak 4,5 roku temu, pozostawia swoje skutki. Robią się odleżyny. A na refundację za materac przeciwodleżynowy trzeba czekać ok. miesiąca, a materac jest potrzebny na już.
W płucach zalega flegma, którą bardzo ciężko odkrztusić i trzeba robić odsysanie, co wcale nie jest przyjemne.
Ale mimo tak ciężkich przeżyć ja się nie poddaje i nigdy się nie poddam.