poniedziałek, 25 maja 2015

Uratowane oko




Po wylewie w 2010 roku, kiedy leżałam nieprzytomna, moje lewe oko nie domykało się, przez co wysychało. Jednak wtedy nie ważne było oko. Ważne było, czy przeżyję.
Po wyjściu ze szpitala, bardzo bolało mnie to oko, dlatego często je mrużyłam i teraz mam jedno oko mniejsze, a drugie większe. Ból wynikał z owrzodzenia rogówki oka.
Byłam u kilku okulistów, ale usłyszałam, że to już tak będzie bolało, muszę się przyzwyczaić. A najlepsza diagnoza brzmiała: Trzeba będzie to oko zaszyć.
Jednak dostaliśmy kontakt do okulistki z Krosna, do pani Czerwonki i ona uratowała moje oko. Przez długi czas, bo ponad rok, nosiłam soczewkę opatrunkową na oku, którą trzeba było wymieniać co miesiąc. Oprócz tego krople i żel do oka.
Gdyby nie ta soczewka, straciłabym oko.
Po upływie ok. roku, moje oko się zbuntowało i odrzuciło soczewkę. To oznaczało zapuszczanie oka specjalnym żelem co 1 godzinę lub rzadziej, to zależało od bólu.
Pani Czerwonka, jako pierwsza okulistka, dobrała mi właściwe okulary. Przez ponad 2 lata nie nosiłam okularów i nie wyobrażam sobie teraz, jak ich mogłam nie nosić. Nawet na własnym ślubie byłam bez okularów.
Dzięki pani Czerwonce moje oko zostało uratowane, za co jestem jej wdzięczna.