Mam takie wrażenie, że coraz
więcej osób nie rozumie na czym polega małżeństwo, a świadczy o tym rosnąca
liczba rozwodów zarówno na świecie, jak i Polsce.
Małżeństwo to przysięga
złożona przed Bogiem, że się tej drugiej osoby nie opuści aż do śmierci. A
wiele osób traktuje tę przysięgę, jak słowa powiedziane na wietrze, tak od
niechcenia.
Po co niektórzy biorą ślub,
skoro nie traktują tego, jako czegoś, co ma trwać do końca życia? A może dla
nich się liczy to, żeby ładnie się ubrać, zaprosić dużo gości i pokazać wszystkim jak to „się kochamy”. Albo ślub jest tylko obowiązkiem, bo
dziewczyna jest w ciąży i wypada się pobrać, żeby ludzie nie gadali. Tylko po
co, skoro to małżeństwo i tak się rozpadnie, a najbardziej będzie na tym
cierpiało dziecko.
To coś tu jest nie tak.
Według mnie, małżeństwo powinno polegać na wzajemnym szacunku, zaufaniu i
przede wszystkim na wzajemnej miłości.
Ślub to czas, gdzie dwie
odrębne jednostki stają się jedną, wspólną rodziną. Przestają żyć osobno, a zaczynają żyć razem. Zatem w życiu osoby, która wzięła ślub nie są już
najważniejsi rodzice.
Przed zawarciem związku
małżeńskiego, trzeba się zastanowić, co on naprawdę oznacza.
(Ef 5,21-32)
Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z
żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w
odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła.