Carpe diem
– chwytaj dzień. Moje przeżycia pokazały mi, że należy się cieszyć tym co mamy,
bo zawsze może być gorzej. Ja się przekonałam o tym na własnej skórze, aż za
dobrze. Myślałam, że było źle, bo nie chodziłam sama, aż trafiłam do szpitala
przestałam mówić, straciłam wszystko, co wypracowałam i musiałam zaczynać od
nowa.
Dlatego tak
ważne jest, by korzystać z każdej chwili, cieszyć się nawet z najmniejszych
rzeczy, bo można je utracić w każdym momencie.
Prawdą
jest, że „nie znacie dnia, ani godziny”, dlatego ja mój wylew traktuję, jako
pewnego rodzaju przestrogę. Ostatnie badanie – tzw. angiografia, pokazujące,
czy nadal w mojej głowie siedzi naczyniak, miałam w 2011 roku. Nadal pewne
pozostałości tam były. Do tej pory mógł się wchłonąć. Badanie by to pokazało,
jednak nie można go wykonywać zbyt często, bo polega ono na wstrzyknięciu
kontrastu, a to bardzo obciąża organizm.
Dlatego to
jest dla mnie przestroga, żeby „spodziewać się niespodziewanego” (kto oglądał
„Pingwiny z Madagaskaru”, będzie wiedział o co chodzi).
To nie
dotyczy tylko mnie, ale każdego, bo jaką mamy pewność, że nic nam nie będzie,
dlatego bądźmy przygotowani…