czwartek, 17 lipca 2014

Nie wstydźmy się swojej niepełnosprawności



Niepełnosprawność jest i tkwi w każdym z nas. Może nie u wszystkich jest zauważalna gołym okiem i nie można za to dostać grupy inwalidzkiej, ale w każdym na pewno coś siedzi, co może być nazwane niepełnosprawnością. Zaakceptujmy swoje minusy, będzie nam łatwiej.

     Ostatnio byłam na Saletyńskich Spotkaniach Młodzieży w Dębowcu i występował Jasiek Mela, który powiedział, że jest wdzięczny Bogu, że nie ma ręki i nogi. Ja może nie jestem wdzięczna, że miałam wylew, bo przeszłam naprawdę ciężkie chwile, ale akceptuję to, bo teraz doświadczam bardzo dobrych rzeczy.
     Nigdy nie miałam jakiegoś załamania z tego powodu. Wiadomo, że czasem mam gorsze dni, zresztą jak każdy, ale to się zdarza tylko czasami.
     Kiedyś miałam taką sytuację, że wezbrała we mnie frustracja. Mój rehabilitant poradził mi co mam robić w takiej sytuacji. Zamknęłam się sama w pokoju, pokrzyczałam, poprzeklinałam, porzucałam różnymi przedmiotami, oczywiście lekkimi, żeby sobie sobie krzywdy nie zrobić. Przeszło, jak ręką odjął. Po co być wrednym dla bliskich, skoro można odreagować w samotności?
     Ja mam problem z poruszaniem się i mam to na papierze, ale ktoś może mieć problem np. z alkoholem, czy z relacjami z rodziną, i to też jest w pewnym sensie rodzaj niepełnosprawności. Spróbujmy więc, może pokochać to za duże słowo, ale zaakceptować tę swoją niepełnosprawność.
     Ja nie prosiłam o wylew, gdyby go nie było, nie byłoby źle, ale stało się i trudno. Przeżyłam bardzo złe chwile, ale teraz korzystam z tego, co mam. Przekształcam minusy na plusy.
     Moja rada: zróbcie podobnie. Wykorzystajcie swoje słabości, by przeobrazić je w pozytywne rzeczy.