czwartek, 3 lipca 2014

Podziękowania dla mojego męża



     Jest wiele rzeczy, za które mogłabym podziękować mojemu mężowi. Nie wiem czy wymienię je tutaj wszystkie, ale postaram się wymienić chociaż część.
      Wyrażałam swoje podziękowania poprzez słowa mówione, ale to nie to samo, co słowa pisane, które są bardziej trwałe. Słowa wypowiadane są ulotne, a słowa zapisane zostają w pamięci i zawsze można do nich wrócić.
     Po pierwsze, dziękuję za to (i tu wrócimy do samego początku, do momentu kiedy dostałam wylewu), że nie zostawił mnie, kiedy dostałam wylewu, mimo że nie był jeszcze wtedy moim mężem, a narzeczonym.
     Był, jest i będzie ze mną, co do tego mam pewność
   Dziękuję mu za to, że wkładał i wkłada mnóstwo siły w moją rehabilitację. To dla mnie niedawno zrezygnował z pracy, bo widział we mnie potencjał i wierzył, że niewiele mi już trzeba, by wrócić do sprawności.
     Dla niego to było wielkie wyrzeczenie, bo zmienił całkowicie swój tryb życia.
     Ale dzięki niemu naprawdę poszłam do przodu, robię rzeczy, których bez niego bym nie zrobiła, jak np. nauka chodu o kulach, chodzenie na czworakach, czy chodzenie każdego dnia na zewnątrz.
     Dziękuję też za pomoc, kiedy naprawdę jej potrzebowałam. Kiedy wróciłam ze szpitala po pobycie w związku z wylewem, nie dałam rady się nawet w nocy sama przekręcić z boku na bok. Wtedy to on mi pomagał. Nie ważyłam, co prawda dużo, ale zawsze to obciążenie, dlatego teraz odczuwa bóle kręgosłupa.
     Nie zdołam tu wymienić wszystkich rzeczy, ale chcę powiedzieć: Dziękuję Ci Ryszardzie (dla niewtajemniczonych, tak go nazywam, chociaż ma na imię Paweł).