W związku z
moją przebytą chorobą, w moim życiu pojawia się wiele ograniczeń. Nie są to
tylko ograniczenia wynikające z poruszania się na wózku, choć w znacznej mierze
też.
Oprócz
wózka, dużym ograniczeniem jest dla mnie temperatura. Nie może być za zimno, ani
za ciepło.
Nie może
być za zimno, bo mam kiepskie krążenie i szybko marznę, zwłaszcza w stopy,
dlatego często używam termofora. Zimą jest u nas ciepło w domu, dlatego każdy,,
kto do nas przyjdzie narzeka, że mu gorąco. Ale mi jest tak dobrze, w takiej temperaturze. No ale nie ma się co dziwić, przez większość dnia siedzę.
Oczywiście ćwiczę i chodzę, ale nie tyle, co zdrowy człowiek.
Nie może mi
być, także za gorąco, bo bardzo źle znoszę upały. Bardzo prawdopodobne jest, że
tego wylewu dostałam przez upały, dlatego wszelkie podróże w ciepłe kraje
odpadają.
W zeszłym
roku parę dni było tak upalnych, że musieliśmy kupić klimatyzator.
W tym roku
proponowano mi, żebym do szpitala, na rehabilitację, pojechała w sierpniu. Ale
wolałam nie ryzykować, bo nie wiadomo jaka będzie temperatura, a lato to
najgorszy okres na pobyt w szpitalu, wiem coś o tym. Dlatego do szpitala jadę w
listopadzie, tak będzie bezpieczniej.
Jednym z moich
ograniczeń jest jedzenie. Nie mogę jeść wszystkiego np. smażonego, czy fast
foodów, bo są to potrawy zbyt ciężkie. Oczywiście mogę je zjeść raz na jakiś
czas, ale nie za często.
Innym
ograniczeniem są sporty ekstremalne. Wiem, że bez tego można przeżyć, ale
gdybym w przyszłości chciała coś takiego zrobić, to odpada. Odpadają, więc:
skoki ze spadochronem, nurkowanie, skok na bungee, czy pójście wysoko w góry.
Te rzeczy
odpadają, bo w grę wchodzi inne ciśnienie, a w moim przypadku to niewskazane.
Nie mogę
robić tych rzeczy, ale mogę robić wiele innych. Spotkało mnie to, co mnie
spotkało, ale nie ma się co załamywać, tylko szukać nowych rozwiązań.