Na naszym ślubie i weselu (21.10.2012 r.) było dokładnie
27 osób. Były same najbliższe osoby – nasi rodzice, dziadkowie, chrzestni,
świadkowie i rodzeństwo mojego męża.
Zarówno
ja, jak i mój mąż nie żałujemy, że wesele było małe. Jesteśmy z tego oboje
zadowoleni.
O
wiele lepsze jest małe wesele od takiego na 200 osób. Przyznaję, że nasze pierwsze
wesele, to planowane na wrzesień 2010 r., miało być na 120 osób, no ale nic z niego
nie wyszło.
Teraz
kiedy uczestniczymy w weselach na ponad 100 osób, stwierdzam, że ja bym takiego
nie chciała. Zupełnie mi się nie podobają te wszystkie weselne obrzędy np.:
wykupywanie panny młodej, wołanie „gorzko, gorzko”, oczepiny, weselne zabawy.
Tego wszystkiego nie było na naszym weselu i całe szczęście.
Kolejna
kwestia dotyczy tego, że ani ja, ani mój mąż nie wrócilibyśmy do okresu sprzed
ślubu. Cieszymy się, że te całe przygotowania są już za nami.
Co prawda do naszego ślubu w październiku przygotowywaliśmy się niedługo, bo 3-go października
wyszłam ze szpitala, a 21-go wzięliśmy ślub, ale niektóre sprawy były
załatwione w 2010 r. np. nauki przedmałżeńskie.
Teraz
jestem szczęśliwą mężatką i każdemu polecam ten stan.