Kiedyś
oglądałam skecz kabaretu Pod Wyrwigroszem i była tam przedstawiona sytuacja,
która ma miejsce w rzeczywistości.
Otóż pewne
małżeństwo, gdzie mężczyzna udawał osobę niewidomą, udało się do pewnej firmy,
zajmującej się dostawą lub montowaniem pewnych sprzętów, za które można było otrzymać zwrot
kosztów. Na końcu rozmowy mąż mówi do żony, że jutro odwiedzą ZUS i NFZ, ale to
ona już będzie udawać niewidomą.
Takie sytuacje
mają miejsce w rzeczywistości i to jest żałosne. Ludzie nie zdają sobie sprawy,
co to jest prawdziwa niepełnosprawność. Symulują i udają, bo mają z tego tytułu
ulgi i przywileje.
No i co z
tego, że ja takie przywileje mam, jak miejsce parkingowe zaraz przy wejściu do budynku, wejście za darmo do jednego z kin, czy różne refundacje? Wolałabym tego
wszystkiego nie mieć, a chodzić sama i być samodzielna.
Co mi z
tych ulg, skoro nawet herbaty sobie sama zrobić nie mogę, czy też nie mogę
sobie sama podgrzać obiadu, bo bym się mogła oparzyć.
Dlatego
dziwię się tym wszystkim ludziom, którzy tak pragną tych wszystkich ulg
związanych z niepełnosprawnością.
Oni chyba
nie wiedzą co to jest prawdziwa niepełnosprawność. Bo ktoś złamie rękę, czy nogę
i już ma być uznany za niepełnosprawnego? A nich ktoś sobie spróbuje nie chodzić
samodzielnie przez 4 lata, tak jak ja. Ciekawe czy ktoś zdrowy to wytrzyma?