wtorek, 3 czerwca 2014

Niepomaganie okazało się pomocą



     Może to się wydać dziwne, ale w moim przypadku, niepomaganie mi w pewnych czynnościach, jest dla mnie pomocą. Robienie pewnych rzeczy samodzielnie, przybliża mnie do sprawności. Bo jak się mam nauczyć tych rzeczy, nie robiąc ich? Jak się mam nauczyć chodzić, nie chodząc, jak się mam nauczyć ładnie pisać, nie pisząc?
     Dlatego mąż wymaga ode mnie, żebym jak najwięcej rzeczy robiła samodzielnie. Czasem się denerwuję za to na niego, ale wiem, że to dla mojego dobra.
     Robię, więc rzeczy, które mogą dla niektórych wydać się banalnie proste, ale nie dla człowieka po wylewie. To jest zwykłe nalanie wody do kubka, samodzielne zrobienie sobie kolacji, pościeranie kurzu z szafek, poodkurzanie dywanu odkurzaczem, czy nawet przejście z fotela na łóżko.
     Tak przechodzę z fotela na łóżko, oczywiście nie bezpośrednio, bo mogłabym spaść, ale zsuwam się z fotela na podłogę, a z podłogi wychodzę na łóżko, co jest całkowicie bezpieczne.
                Ścieram kurze, a nawet odkurzam dywany odkurzaczem. Pewnie się zastanawiacie, jak na wózku można to robić. Otóż można. Jeżeli bez jednej nogi o kulach można grać w piłkę nożną (widziałam taki filmik), to na wózku, tym bardziej można odkurzać.
     Pomagam też przy robieniu obiadów: lepię pierogi, obieram ziemniaki, ubijam kotlety i panieruję, robię pulpeciki. Dodatkowo gotujemy mężem, ja szukam przepisów i koordynuję wszystko. To taka inna forma spędzania razem czasu, bardzo przyjemna nawiasem mówiąc, bo możemy coś zrobić razem. 
     Coraz więcej rzeczy robię sama, a niedługo będę całkowicie samodzielna.