Jak ty chcesz cokolwiek otrzymać od Boga, jeśli jesteś niestały w swoich uczuciach do Niego? Mówisz, że Go kochasz, a zachowujesz się jakby był dla ciebie obojętny.
Nie jesteś stały jak skała, a wręcz niestały niczym fala morska.
Czy nie żyjesz przypadkiem wg zasady „Panu Bogu świeczkę, a Diabłu ogarek”?
Bo może modlisz się, do kościoła chodzisz, ale w razie czego słonika na szczęście masz albo czterolistną koniczynę?