„Kiedy udzielam ślubu, to przed przysięgą małżeńską ustawiam narzeczonych twarzami do siebie. I nie mogę się nadziwić, że oni nie patrzą sobie w oczy.
Ona spogląda w buty i mówi:
- Biorę sobie ciebie, Adamie, za męża…
A on, wpatrując się w sufit, przysięga:
- Biorę sobie ciebie, Małgorzato, za żonę…
(Jeden ksiądz powiedział kiedyś, że to dlatego, że oni się pierwszy raz widzą z bliska, jak jest jasno – i to dlatego tak są przejęci)”.