W 2012 roku znowu trafiłam do szpitala w
Rzeszowie. Tym razem był problem z zastawką, w związku z czym, porobiły mi się
zrosty na jelitach oraz torbiel na ujściu wężyka, który odprowadzał płyn
rdzeniowo-mózgowy do otrzewnej. Mój stan był bardzo zły, trzeba było
przeprowadzić kolejne operacje – likwidujące zrosty i torbiel oraz usunięciu
zastawki z lewej strony i umiejscowieniu nowej po prawej stronie głowy.
Po operacji pojawiły się komplikacje,
byłam w pełni świadoma, ale nie mogłam mówić. Bardzo chciałam, ale nie potrafiłam
wydać z siebie żadnego dźwięku. Mój mąż pojechał znów po księdza z Kraczkowej.
I tym razem ksiądz z Kraczkowej bardzo pomógł.
Odzyskałam
mowę i to był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Jednym z
najszczęśliwszych dni w moim życiu był dzień ślubu, a drugim odzyskanie mowy.
Może to się wydać komuś głupie, że najprostsza rzecz sprawiła mi taką radość,
ale to było dla mnie bardzo ważne.
Kiedy wyszłam ze szpitala, w zeszłym roku
odwiedziłam księdza z Kraczkowej. Bardzo się cieszył, bo wreszcie ja do niego
przyjechałam, a nie on do mnie. Pokazał mi stułę Jana Pawła II i jego relikwie,
które znajdowały się w kościele.
Kolejny plus jest taki, iż mimo do
kościoła wchodzi się po wysokich schodach, to jest tam zrobiony podjazd dla
wózków, w związku z czym z łatwością dostałam się do kościoła.
Byłam też w kościele w styczniu tego roku,
gdyż 2-go każdego miesiąca o 21.00, odbywa się tam msza za chorych. Jest tam
księga, do której wpisuje się intencje, które to na końcu mszy są odczytywane i
ludzie modlą się w tych intencjach.
Mam nadzieję, że moja historia przekonała
was do wiary w cuda. One naprawdę istnieją, ja jestem tego najlepszym
przykładem, bo nie wyszłabym z sytuacji w jakiej byłam, tylko z pomocą ludzi.
Musiała mieć w tym udział Boska ręka.