wtorek, 1 kwietnia 2014

Pobyt w sanatorium (część pierwsza)



     Od 3-go do 31 marca byłam w sanatorium w Iwoniczu Zdroju, w szpitalu uzdrowiskowym Excelsior. Akurat udało mi się, że pojechałam w marcu, a nie, tak jak rok temu w styczniu. Wtedy śnieg był taki, że cały miesiąc spędziłam w budynku, gdyż nie dało się wyjść. Dodatkowo Excelsior leży na pokaźnych rozmiarów górze, więc zjechanie stamtąd i wyjechanie z powrotem wózkiem, byłoby nie do końca możliwe.
     Właściwie to jest drugi termin, na który przyznano mi pobyt w sanatorium. Pierwszy miałam na koniec września i październik ubiegłego roku, jednak w tym samym czasie miałam jechać do szpitala w Rzeszowie na oddział rehabilitacyjny. Wybrałam Rzeszów i nie żałuję tej decyzji, bo ten pobyt naprawdę wiele mi dał. Po sanatorium też jest lepiej, ale nie tak jak po szpitalu. Mimo, że w szpitalu trzeba być samemu, to naprawdę warto.
     Byłam w sanatorium z opiekunem, gdyż jeszcze nie jestem na tyle sprawna, żeby poradzić sobie samej na takim wyjeździe.
     Mama była ze mną przez pierwsze 2 tygodnie, a potem przyjechał mój mąż – Paweł.
     Mieliśmy pokój 3-osobowy, mimo, że w pokoju były dwie osoby. Wynikało to z tego, że kiedy byłam z mamą i były dwie kobiety, to ewentualnie mogłaby dojść do nas trzecia pani, ale kiedy byłam z mężem, taka opcja nie wchodziła w grę. A wynikało to z tego, że nie było już wolnych pokoi 2-osobowych.   
       Pokój był większy, niż ubiegłym razem i łazienka również.
     Budynek jest podzielony na piętra i na każdym piętrze, znajdują się osoby z przypadłościami, które pasują do odpowiedniego piętra. W zeszłym roku, byłam na piętrze numer 1, gdzie umiejscowieni są pacjenci z przypadłościami neurologicznymi. W zeszłym roku byłam na właściwym piętrze, ale w tym roku, z powodu braku wolnych pokoi, trafiłam na ortopedię.
   
Ciąg dalszy nastąpi...
Excelsior