wtorek, 22 kwietnia 2014

Brak świątecznej atmosfery w okresie Świąt



Od momentu wylewu, wcale nie odczuwam tej całej świątecznej atmosfery, tego, że Święta nadchodzą. Wydaje mi się, że jest to spowodowane tym, że nie mogłam pójść do kościoła. Teraz już jeżdżę, ale nie do mojej parafii, bo są tam schody, po których raczej bym nie wyszła.
     Dlatego też jeżdżę w każdą niedzielę do Dębowca, który to położony jest o kilkanaście kilometrów od mojego domu, ale przynajmniej jest tam podjazd dla wózków.
     Niestety w Wielki Piątek nie mogłam być nawet w Dębowcu. Chciałam się pomodlić, bo wiadomo, że na kolanach nie mogę przejść, jednak główny kościół był zamknięty, a na kolanach szło się w pomieszczeniu, do którego trzeba było zejść po schodach w dół. W związku z czym musieliśmy jechać z mężem dalej, do Kościoła Franciszkanów, do Jasła.
     Szkoda, że nie mogę jeździć do własnej parafii. Ksiądz przyjeżdża do mnie co miesiąc, w pierwszy piątek i przed Świętami, z Komunią Świętą i ze spowiedzią, ale to nie jest to samo, gdybym mogła sama pojechać do kościoła.
     Nie wybrałam się na mszę w Niedzielę Wielkanocną, tylko w Lany Poniedziałek. Chodziło o to, że był straszny ścisk, a po pasterce wolałam nie ryzykować.
     Mnie tam na pasterce się nic nie działo, trochę gorzej było z moją mamą i z moim mężem, którzy byli ze mną byli na mszy. Był taki okropny tłok, że mama musiała wyjść na zewnątrz, a mój mąż też nie czuł się za dobrze. Nie wiem co, by było, gdyby musiał wyjść, a ja bym sama musiała zostać w tym tłoku. No i byliśmy w kościele, do którego trzeba dojechać kilkanaście kilometrów. Dlatego bardzo żałuję, że u mnie w parafii nie ma podjazdu.
     Byłam w kościele w Kraczkowej i mimo, że są tam schody i w całej parafii jest tylko jedna osoba, która jeździ na wózku, to podjazd jest zrobiony.