Jednym z moich zajęć w ciągu dnia jest ćwiczenie precyzji. Chodzi o to żebym robiła dokładnie to, co chcę zrobić, sięgnęła po to, co chcę i żeby nie trzęsło mnie przy tym rękami.
Kiedyś trzęsło mnie bardziej, ale
systematyczne, codzienne ćwiczenia dały swoje efekty.
Przedtem robiłam inne ćwiczenia, różne od
tych, które robię teraz. No ale, poszłam do przodu, więc nie mogę wykonywać
ciągle tych samych ćwiczeń, bo byłyby nieskuteczne.
Kiedyś układałam pasjanse, klocki, a także
miałam taką układankę, która polegała na wbijaniu kolorowych (przypominających
duże, plastikowe pineski) pinesek w specjalną formę.
Teraz robię coś, czego nauczyłam się w
szpitalu rzeszowskim, na rehabilitacji. Najpierw tnę materiał na małe
kwadraciki, różne kolory – to jest pierwszy etap. Potem, gdy już mam pocięty
materiał, na kawałku styropianu, rysuję flamastrem rysunek, który chcę ułożyć.
Następnie drutem lub szydełkiem wbija się pocięty materiał, tak aby powstał
rysunek, który był narysowany.
To bardzo czasochłonna technika, która
wymaga wiele pracy, ale świetnie uczy cierpliwości i precyzji. Na Walentynki
dla mojego męża, zrobiłam serce z podpisem kocham cię, który znajduje się
poniżej.
W szpitalu, w Rzeszowie są zajęcia zwane
„terapią zajęciową”, gdzie pacjenci uczą się precyzji. Jest tam ogromny wybór,
jeśli chodzi o rzeczy, które ludzie mogą robić. I właśnie tam uczę się bardzo
potrzebnych rzeczy.